Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

29 stycznia 2021 r.
18:01

Emerytowana nauczycielka prosiła „tylko” o stancję. Ludzie z dnia na dzień zmienili jej życie

1365 3 A A
(fot. Maciej Kaczanowski)

– Niech mnie pani ratuje – poprosiła w poniedziałek pani Grażyna Maciążek. Sama niewiele mogę, więc o wsparcie poprosiłam naszych Czytelników. Nie wahając się ruszyliście Państwo z pomocą, której skala zaskoczyła nas wszystkich.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Przez lata uczyła historii w jednym z lubelskich techników. Pewnie niejednemu uczniowi postawiła dwójkę. Ale pewnie byli i tacy, których za uszy przeciągnęła do następnej klasy. Praca była dla niej wszystkim. Prawdopodobnie dlatego nie założyła rodziny. Jej rodziną były zwierzęta.

I to o nich – o kota Maćka i psa Rufika – bała się najbardziej, gdy okazało się, że musi iść do szpitala. Choroba nowotworowa zaatakowała nagle, niezbędna była chemio- i radioterapia.

– Nie wiedziałam co będzie z Maćkiem i Rufikiem. Nie mogłam zostawić ich bez opieki na stancji, gdzie mieszkałam. Wtedy pomogła mi pani prezydent Lipińska. To ona załatwiła mi DPS, w którym mogłam być ze swoimi zwierzętami – wspomina Grażyna Maciążek.

Po zakończeniu podstawowego leczenia pobyt w bardzo dobrych warunkach DPS zaczął kobiecie ciążyć. Zdecydowała, że musi się wyprowadzić. Tej decyzji dziś wiele osób nie rozumie.

Gdy napisaliśmy o sprawie, komentowali nasz tekst zastanawiając się, czy było to rozsądne. Argumentowali, że pani Grażyna miała tam zapewniony wikt i opierunek. Czego jej więc brakowało?

– Życia – odpowiada kobieta. – DPS to miejsce dla osób bardzo już chorych. A ja mam dopiero 60 lat. To był dla mnie jedyny ratunek, gdy musiałam się leczyć, ale potem chciałam wrócić do normalności. Wciąż jestem aktywna. Wcześniej pracowałam jako opiekunka PCK. Teraz też mogłabym jeszcze pomagać innym, a z powodu epidemii DPS był zamknięty. Nie mogłam wychodzić – tłumaczy. Dodaje, że w DPS „wysiadała psychicznie, a optymistyczne podejście jest bardzo ważne w walce z chorobą”.

Dlatego zaczęła szukać stancji. Szybko okazało się, że nie jest to łatwe. Nie wszyscy właściciele mieszkań zgadzają się na zwierzęta. Często też preferują wynajem studentom lub mężczyznom. W końcu pokoik udało się znaleźć, ale po kilku miesiącach pani Grażyna musiała go szybko opuścić.

– Tak była skonstruowana umowa. A może jest w tym i moja wina? Może się z właścicielką niedogadałyśmy? – mówi dziś, gdy emocje już opadły. Bo te na początku były ogromne. Maciążek wiedziała, że w sobotę trafi z psem i kotem na ulicę. – Niech mnie pani ratuje! – prosiła przez telefon.

Ludzie

Tekst o sytuacji, w której znalazła się pani Grażyna, opublikowaliśmy we wtorek. Na co liczyliśmy? Że skontaktuje się z nami osoba wynajmująca pokój, która zadeklaruje chęć przyjęcie emerytowanej nauczycielki pod swój dach. To, co wydarzyło się po kilku godzinach, wywróciło te plany do góry nogami.

– Czy podejmie się pani założenia zrzutki na mieszkanie dla pani Grażyny? Jest sporo chętnych osób, które mogłyby w ten sposób pomoc – pisała pani Karolina.

– Piszę w nawiązaniu do artykułu o pani Grażynie Maciążek. W jaki sposób można dokonać wpłaty, aby wspomóc finansowo w tej ciężkiej sytuacji? – dopytywał pan Michał.

Takich maili, ale i telefonów przybywało z każdą chwilą. W końcu zapadła decyzja: organizujemy zrzutkę. Nie ukrywam, że dla mnie, jako organizatorki przedsięwzięcia nie była to łatwa decyzja.

Czym innym jest prośba o pomoc w znalezieniu stacji, a czymś innym proszenie o pieniądze. Przecież tak naprawdę nie znam pani Grażyny. Być może jest szorstka w obyciu. Może ma trudny charakter? Może choroba czasami bardziej daje jej w kość, a wtedy jest nieprzyjemna dla ludzi? Może sprawia im problemy?

Zastanawiałam się też, czy moralne jest prowadzenie zbiórki w sytuacji gdy o pieniądze prosi tak wiele osób. Są setki rodziców apelujących o wsparcie na leczenie ich dzieci.

Ale jednocześnie miałam świadomość, że pani Grażyna potrzebuje natychmiastowej pomocy: tu i teraz.

Nie można pozwolić żeby w sobotę stanęła na śniegu z psem i z kotem, żeby nie wiedziała dokąd iść. Decyzja mogła być tylko jedna.

Pani Grażyna była zaskoczona gdy zadzwoniliśmy z pytaniem, czy możemy uruchomić zbiórkę w jej imieniu. Mówiła, że pieniędzy nie potrzebuje. Że przecież da radę. Ma przecież ok. 1100 zł złotych miesięcznie. Jeśli będzie płacić 500 zł za stancję, to na leki i na jedzenie dla Maćka i Rufika wystarczy.

Dopiero, gdy zapewniliśmy, że zbiórka nie przesłoni tego co najważniejsze – czyli poszukiwania mieszkania – zgodziła się. Do końca była jednak sceptyczna.

– Ci ludzie mnie nie znają, a chcą pomóc? Nie rozumiem skąd się w nich tyle dobra bierze. Tyle serca – mówiła w środę kręcąc z niedowierzaniem głową gdy informowaliśmy o tym, ile pieniędzy już wpłacono. – Poprosiłam o wsparcie, ale nie wierzyłam, że ktoś wpłaci dla mnie chociaż złotówkę. Ja przecież nie jestem nikim ważnym. Nic ważnego nie zrobiłam.

Zakładając zrzutkę chcieliśmy zebrać 6 tys. zł. Liczyliśmy, że będą to pieniądze na opłacenie półrocznego czynszu za mieszkanie, które znajdziemy. 

Oni rozumieją

Gdy we wtorek wychodziłam z redakcji na koncie zbiórki było niewiele ponad tysiąc złotych. Cieszyłam się licząc, że są to pieniądze na opłacenie czynszu za miesiąc lub dwa.

Do domu dotarłam kilka godzin później. Odpaliłam komputer, otworzyłam pocztę, a tam blisko 500 nieprzeczytanych maili. Odnotowana była każda kwota przekazana na zrzutkę. Ktoś daje 25 zł (tych wpłat jest najwięcej), ktoś 50 zł, są też znacznie wyższe sumy. Najbardziej wzruszają te najmniejsze po 5,7,10 zł. To wspaniałe uczycie widzieć na własne oczy, jak z takich drobnych kamyczków, ludzkich odruchów serca, powstaje lawina pomocy.

Każdy pomaga jak może. W skrzynce są też maile z linkami ogłoszeń, na które warto zadzwonić szukając stancji. Są propozycje zapłacenia czynszu i dostarczenia karmy dla zwierząt. Najwięcej jednak pytań najprostszych: „Przeczytałem/Przeczytałam. Jak mogę pomóc?”. Staram się odpowiedzieć na każdy list. Jeśli któryś pominęłam, w tym miejscu przepraszam. Na pewno znajdę go jeszcze i odpowiem, bo teraz trzeba przede wszystkim znaleźć mieszkanie.

– Moja siostra umarła na covid. Mama została sama. Pani Grażyna może się do niej wprowadzić – deklaruje jeden z Czytelników.

– Spytam męża. Mamy puste mieszkanie po rodzicach. Umarli rok temu – dodaje ktoś inny.

– Mama też choruje na nowotwór. Jest teraz u mnie w domu. Jej mieszkanie stoi puste – odbieram inne zgłoszenie.

To bardzo trudne i często bardzo długie rozmowy. Rozdzierają serce po obu stronach słuchawki. Stancję oferują zwykle osoby najbardziej doświadczone przez los. Ale są też rozmowy, po których uśmiech nie schodzi z twarzy.

– Nie mam pieniędzy, wpłaciłam 10 zł. Dzwonię prosić, żeby przekazała pani, pani Grażynie, że ją pozdrawiam i że o niej myślę – mówi pani Aneta.

Notuję każde wypowiadane w takiej sytuacji imię. Takie pozdrowienia trzeba przekazać jak najszybciej! Słowa wsparcia są przecież niezbędne. Te płyną głównie od nauczycieli. Oni doskonale rozumieją jak trudno z nauczycielskich pensji wyżyć. I tu też słyszę bardzo trudne historie o tym, jak nauczycielka ma w końcu własną kawalerkę, ale tylko dzięki wsparciu rodziny mieszkającej zza granicą albo odziedziczonej członku rodziny.

Emocje są bardzo trudne, ale wtorek kończy się nadzieją. W środę mamy jechać z panią Grażyną oglądać jedno z mieszkań. Mieszkań, bo mowa już o wynajęciu kawalerki!

Zobaczyć człowieka

Pani Grażyna od dawna pisała prośby o przydzielenie jej mieszkania z zasobów miasta. Było to nieosiągalne. Kiedy pytaliśmy o jej sytuację urzędników jeszcze w poniedziałek, my także usłyszeliśmy, że wszyscy chcą pomóc, ale... Tych „ale” było bardzo wiele.

W tym roku nie powstaje nowa lista oczekujących na mieszkaniec socjalne. Mieszkania interwencyjne są dla osób, które wymagają natychmiastowego wsparcia, bo np. spaliło się im mieszkanie. Ten „przypadek” się nie kwalifikuje. Jednym słowem: przepisy.

(fot. Maciej Kaczanowski)

– Musimy przestrzegać przepisów, ale nie mogą nam one zasłaniać człowieka i sytuacji wyjątkowych – mówi Monika Lipińska, zastępca prezydenta Lublina ds. społecznych. Sytuację pani Grażyny zna od dawna. Kiedy mogła to pomagała. Gdy nie mogła pomóc, przynajmniej wysłuchała. Pani Grażyna mówi zresztą o niej zawsze z ogromną sympatią.

Rozmawiamy w środę rano. Pani prezydent czytała tekst. Dopytuje się, jak wygląda sytuacja.

– Mam inną propozycję – mówi, gdy podekscytowana opowiadam, że jedziemy z panią Grażyną oglądać stancję i opłacimy ją z pieniędzy z rzutki. – Działać musimy szybko, żeby panią Grażynkę zabezpieczyć przed sobotą. Nie pozwolimy żeby została na mrozie pozostawiona samej sobie. To chora osoba, która potrzebuje wsparcia.

Teraz już wszystko dzieje się błyskawicznie. Dostajemy adres i jedziemy z panią Grażyną do udostępnionego przez miasto mieszkania chronionego. Kobieta wchodzi do pokoju i… zapiera jej dech. Mówi tylko, że jest pięknie! Potem dostrzega balkon i nieśmiało pyta, czy może na niego wejść. Nie wierzy, że to balkon tylko dla niej. Ale to nie koniec niespodzianek. Pokój ma aneks kuchenny.

– Jak to? Będę mieć kuchnię? Ja w życiu nie miałam samodzielnej kuchni. Zawsze była wspólna – mówi, a potem już nie może wydusić ani słowa, bo pojawiają się łzy. Potem kolejne wzruszenia, bo jest też samodzielna łazienka i... sypialnia. – To wszystko tylko dla mnie?! Jak Maciek i Rufik się ucieszą! Wreszcie będą u siebie. Maciek coś czuje. Tuli się do mnie i nie odstępuje od kilku dni na krok. Boi się, że znów się będziemy tułać, a my teraz będziemy u siebie. Pierwszy raz w życiu.

Kiedy pani Grażyna słyszy, że nie będzie płacić nic za mieszkanie, bo są na to pieniądze ze zbiórki emocje ostatnich dni biorą górę. Nie ma już słów, są tylko łzy.

– Mieszkanie interwencyjne to zabezpieczenie pani Grażynki tylko na zimę – zaznacza jednak prezydent Lipińska. – Jak najszybciej się da uruchamiamy machinę żeby przydzielić jej mieszkanie socjalne do remontu.

Gdyby pani Grażyna taką propozycję dostała jeszcze tydzień temu, nie mogłaby z niej skorzystać. Z 1100 zł minus czynsz, leki, karma dla zwierząt, jedzenie pozwolić mogłaby sobie co najwyżej na pomalowanie mieszkania, a mowa o remoncie generalnym. Ale teraz może wszystko, bo są ludzie o wielkich sercach, które otworzyli je by pomóc biednej kobiecie. Kobiecie, której nie znają. O której niewiedzą nic, oprócz tego że potrzebuje pomocy: tu i teraz.

– Już nigdy nie będzie musiała się pani błąkać. Będzie miała pani swoje mieszkanie na zawsze. Dzięki pieniądzom ze zrzutki wszystko wyremontujemy. Wszystko zrobimy. Pewnie na meble też wystarczy! – tłumaczę powoli, bo emerytowaną nauczycielką targają już takie emocje, że chyba nie wszystko do niej dociera.

– Niech pani powie im, że Maciek i Rufik dziękują. Bez was to byśmy na ulicy już byli. Oni dziękują – mówi.

– A pani? - pytam.

– Ja nie wiem. Jak zadzwoniłam prosząc o pomoc to się tego nie spodziewałam. Ja chciałam prosić tylko o pomoc w tej stancji, a wyście mi zmienili całe życie.

15 worków

15 foliowych worków, pudełko i kilka siatek – to jedyny majątek pani Grażyny, który trzeba przewieźć. Buty. Ubrania. Dokumentacja medyczna. Miski dla Macka i Rufika. Ale te reklamówki przewieźć chce kilkadziesiąt osób. Gdy piszemy, że mieszkanie jest, od razu deklarują, że mają busa. Wystarczy jeden niewielki samochód.

Umawiamy się w czwartek o 14. Godzinę później pani Grażyna, kot Maciek i pies Rufik są już w bezpiecznym mieszkaniu. Wiedzą, że spędzą tu zimę, a po niej trafiają do mieszkania, w którym zostaną już na zawsze. Wiedzą, że to wszystko dzięki Państwu, bo waszym odzewem pokazaliście, że na żadnego człowieka nie można patrzeć tylko przez pryzmat przepisów. Udowodniliście, że każda złotówka może zmienić czyjeś życie. To Wy zmieniliście życie trójki istot na lepsze.

• Kim pani jest, pani Grażyno?

O Grażynie Maciążek pisaliśmy po raz pierwszy blisko dwa lata temu, gdy dowiedziała się o chorobie nowotworowej. Potem powstało jeszcze kilka tekstów. Nigdy nie dostaliśmy informacji o tym, że kobieta nie jest tym za kogo się podaje. Teraz, gdy rozpoczęliśmy zbiórkę, otrzymaliśmy trzy informacje mówiące o tym, że na pomoc nie zasługuje. Że ma rodzinę, która może jej pomóc. Że sprzedała kilka mieszkań i ma pieniądze. Że porzuciła kota.

• Podobno ma pani dwie siostry?

– Mam jedną siostrę, ale od ponad 15 lat nie utrzymujemy kontaktu. Nawet nie wiem, czy żyje.

• Podobno po śmierci taty sprzedała pani jego mieszkanie za 100 tys. Sprzedawała też pani inne mieszkania.

– Miałam lokal zamienny od miasta w bloku w Lublinie. To był pokój 13 mkw. Potem wykupiłam go na własność. Kiedy tata zachorował, miał wtedy 93 lata, i musiał ze mną mieszkać, żebym się z nim opiekowała, nie mogłam tego robić na tak małym mieszkaniu. Pomogło mi biuro, które mieszkanko sprzedało, a nam kupiło w zamian większe mieszkanie w Jeziorzanach. Po śmierci taty faktycznie musiałam je sprzedać, bo moje świadczenia były wtedy bardzo małe i po zapłaceniu czynszu nie zostało mi nawet na chleb.

• Za ile pani je sprzedała?

– Za 60 tys. zł. Połowę musiałam oddać, bo na leczenie taty wzięłam pożyczkę. To było kilka lat temu. Z tych pieniędzy nic już nie mam. Poszły na moje leczenie. Na przeprowadzki, na kolejne stancje.

• A co z kotem Maćkiem? Podobno go pani w tych Jeziorzanach porzuciła i kot trafił do schroniska.

– W tym jest trochę prawdy. Przeszłam wtedy na stancję, gdzie nie mogłam zabrać kota. Oddałam go, jak mi się wydawało, w dobre ręce. Został w Jeziorzanach. Po jakimś czasie zaczęli dzwonić do mnie byli sąsiedzi. Mówili, że Maciek szuka mnie, chodzi, miauczy. Pojechałam go odebrać. I postanowiłam, że nie oddam nigdy, co by się nie działo. Maciek wciąż jest ze mną. Ma 18 lat.

• Podobno często wzywa pani policję na sąsiadów?

– Rzeczywiście w ostatniej stancji miałam takie zdarzenie. Tak było, nie wypieram się. Ale wydaje mi się, że ludzie mnie lubią.

• Zasługuje pani na pomoc?

– Myślę, że tak. Pewnie nie jestem bez wad. Nikt nie jest. Ale nie robię też nic złego.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Niebezpieczna przejażdżka quadem. Siostry trafiły do szpitala

Niebezpieczna przejażdżka quadem. Siostry trafiły do szpitala

23-latka nie zapanowała nad ciężkim pojazdem i quad wpadł do rowu. Kierująca nim młoda kobieta i jej 14-letnia trafiły po tym zdarzeniu do szpitala.

Meteorolodzy ostrzegają: W pogodzie nadal niebezpiecznie

Meteorolodzy ostrzegają: W pogodzie nadal niebezpiecznie

Kolejny dzień z ostrzeżeniami meteorologów. Prognozują, że sobota w Lubelskiem będzie burzowa.

Po zderzeniu z pociągiem samochód został kompletnie zniszczony

Wjechał autem pod szynobus. Z samochodu została miazga

Do groźnego wypadku doszło wczoraj w gminie Milejów (pow. łęczyński). Osobowe auto zderzyło się z szynobusem.

Noc Kultury 2023
WYDARZENIE
1 czerwca 2024, 19:00
galeria

Noc Kultury 2024 już dzisiaj: To będzie noc pełna niespodzianek

Najbardziej ekscytujący i magiczny festiwal w Polsce już dzisiaj. Noc Kultury 2024 już od dzisiejszego wieczora, przez kilka godzin. Będą spektakle, spacery, film, warsztaty, instalacje artystyczne oraz koncerty. Podpowiadamy, na co warto się wybrać.

 Tak się bawi Lublin! Weekend na dachu
Zdjęcia
galeria

Tak się bawi Lublin! Weekend na dachu

Wasza ulubiona letnia miejscówka - Przystań na dachu - jest już otwarta. Znajdziecie tam wakacyjny vibe i.... inne atrakcje. Zapraszamy do obejrzenia naszej fotogalerii. Tak się bawi Lublin!

Ireneusz Baran zastąpi w roli trenera Tomasovii Marka Sadowskiego

Marek Sadowski kończy przygodę z Tomasovią. „Odmłodniałem o kilka ładnych lat”

Krótko, bo tylko kilka miesięcy trwała przygoda Marka Sadowskiego z Tomasovią. Doświadczony szkoleniowiec w zimie zgodził się pomóc drużynie z Tomaszowa Lubelskiego i poprowadził ją wiosną. Obie strony doszły jednak do porozumienia, żeby jeszcze przed końcem rozgrywek zakończyć współpracę. Miejsce „Sadka” zajmie teraz Ireneusz Baran.

Historia Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie na zdjęciach
Zdjęcia
galeria

Historia Lotniczej Akademii Wojskowej w Dęblinie na zdjęciach

W tym roku LAW w Dęblinie obchodzi 97-lecie istnienia. Zapraszamy do obejrzenia jubileuszowej fotogalerii, na której zobaczymy, jak dawniej wyglądała Akademia, szkolenie, obiekty oraz samoloty treningowe.

Piłkarze Motoru i Arki w niedzielę raczej nie będą musieli martwić się o poziom sędziowania

Motor w niedzielę zagra z Arką Gdynia. Sędzia z najwyższej półki

W piątek dowiedzieliśmy się, kto będzie prowadził finałowy mecz barażowy o awans do PKO BP Ekstraklasy. Motor Lublin zmierzy się w niedzielę na wyjeździe z Arką Gdynia. Sędzią głównym spotkania będzie doskonale znany kibicom nie tylko w Polsce Szymon Marciniak.

Grafiki Picassa na wystawie w Muzeum Zamojskim
5 czerwca 2024, 16:00

Grafiki Picassa na wystawie w Muzeum Zamojskim

Doświadczycie nie tylko wyjątkowych dzieł sztuki, ale także nowoczesnych rozwiązań multimedialnych, które sprawią, że ta wystawa będzie jeszcze bardziej inspirująca! - tak Muzeum Zamojskie zachęca do udziału w wernisażu i odwiedzenia wystawy grafik Pabla Picassa, które placówka udostępniać będzie przez najbliższy miesiąc.

Energooszczędne okna: Jak nowoczesna stolarka okienna pomaga obniżyć rachunki za ogrzewanie

Energooszczędne okna: Jak nowoczesna stolarka okienna pomaga obniżyć rachunki za ogrzewanie

Czy możliwe jest skuteczne ograniczenie kosztów związanych z ogrzewaniem domu? Współczesne okna charakteryzują się rewelacyjnymi właściwościami termoizolacyjnymi, które przekładają się na ograniczenie strat energii cieplnej i znaczne oszczędności na ogrzewaniu.

Moto.DW Diesel jeszcze nie zginął
WIDEO
film

Moto.DW Diesel jeszcze nie zginął

Dwa tygodnie szybko minęły. Dziś zapraszamy na drugi odcinek naszego nowego programu motoryzacyjnego Moto.DW. Dziś zajmiemy się sprawą zamykania w weekendy ulicy Królewskiej w Lublinie, sprawdzimy jak się spisuje Skoda Kodiaq ze starym, dobrym dieslem pod maską oraz zajmiemy się pamięcią mięśniową motocyklistów. Zapraszamy do oglądania.

Rodzice i szkoła nie zapłacą za wycieczki szkolne. Zrobi to ministerstwo

Rodzice i szkoła nie zapłacą za wycieczki szkolne. Zrobi to ministerstwo

Minister Edukacji ogłosił nowy program dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Uczniowie będą mogli wyjechać na 5-dniową wycieczkę szkolną, a ministerstwo pokryje 100 procent jej kosztów.

Zwycięzcy Olimpiady otrzymali nagrody

Miejsca na studiach w przyszłym roku mają już zapewnione

Wygrali indeksy na Politechnikę Lubelską. Chodzi o osiemnastu zwycięzców ogólnopolskiego etapu Olimpiady Zawodowej "Rok przed dyplomem” skierowanej do uczniów techników.

Kiedyś zboczyli z drogi, ale teraz chcą na nią wrócić. Jak studia zmieniają osadzonych w Areszcie

Kiedyś zboczyli z drogi, ale teraz chcą na nią wrócić. Jak studia zmieniają osadzonych w Areszcie

Kiedyś w życiu podwinęła im się noga i trafili do Aresztu Śledczego. Dzięki studiom mają szansę zmienić się i po wyjściu z aresztu planują przyszłość.

Wojciech Kamiński od piątku jest nowym trenerem koszykarzy z Lublina

Polski Cukier Start Lublin przedstawił nowego trenera

W piątek poznaliśmy nazwisko następcy Artura Gronka. W sezonie 24/25 Polski Cukier Start Lublin poprowadzi Wojciech Kamiński, ostatnio szkoleniowiec Legii Warszawa.

ALARM24

Widzisz wypadek? Jesteś świadkiem niecodziennego zdarzenia?
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

Kliknij i dodaj swojego newsa!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium