Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

29 stycznia 2021 r.
18:01

Emerytowana nauczycielka prosiła „tylko” o stancję. Ludzie z dnia na dzień zmienili jej życie

1365 3 A A
(fot. Maciej Kaczanowski)

– Niech mnie pani ratuje – poprosiła w poniedziałek pani Grażyna Maciążek. Sama niewiele mogę, więc o wsparcie poprosiłam naszych Czytelników. Nie wahając się ruszyliście Państwo z pomocą, której skala zaskoczyła nas wszystkich.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Przez lata uczyła historii w jednym z lubelskich techników. Pewnie niejednemu uczniowi postawiła dwójkę. Ale pewnie byli i tacy, których za uszy przeciągnęła do następnej klasy. Praca była dla niej wszystkim. Prawdopodobnie dlatego nie założyła rodziny. Jej rodziną były zwierzęta.

I to o nich – o kota Maćka i psa Rufika – bała się najbardziej, gdy okazało się, że musi iść do szpitala. Choroba nowotworowa zaatakowała nagle, niezbędna była chemio- i radioterapia.

– Nie wiedziałam co będzie z Maćkiem i Rufikiem. Nie mogłam zostawić ich bez opieki na stancji, gdzie mieszkałam. Wtedy pomogła mi pani prezydent Lipińska. To ona załatwiła mi DPS, w którym mogłam być ze swoimi zwierzętami – wspomina Grażyna Maciążek.

Po zakończeniu podstawowego leczenia pobyt w bardzo dobrych warunkach DPS zaczął kobiecie ciążyć. Zdecydowała, że musi się wyprowadzić. Tej decyzji dziś wiele osób nie rozumie.

Gdy napisaliśmy o sprawie, komentowali nasz tekst zastanawiając się, czy było to rozsądne. Argumentowali, że pani Grażyna miała tam zapewniony wikt i opierunek. Czego jej więc brakowało?

– Życia – odpowiada kobieta. – DPS to miejsce dla osób bardzo już chorych. A ja mam dopiero 60 lat. To był dla mnie jedyny ratunek, gdy musiałam się leczyć, ale potem chciałam wrócić do normalności. Wciąż jestem aktywna. Wcześniej pracowałam jako opiekunka PCK. Teraz też mogłabym jeszcze pomagać innym, a z powodu epidemii DPS był zamknięty. Nie mogłam wychodzić – tłumaczy. Dodaje, że w DPS „wysiadała psychicznie, a optymistyczne podejście jest bardzo ważne w walce z chorobą”.

Dlatego zaczęła szukać stancji. Szybko okazało się, że nie jest to łatwe. Nie wszyscy właściciele mieszkań zgadzają się na zwierzęta. Często też preferują wynajem studentom lub mężczyznom. W końcu pokoik udało się znaleźć, ale po kilku miesiącach pani Grażyna musiała go szybko opuścić.

– Tak była skonstruowana umowa. A może jest w tym i moja wina? Może się z właścicielką niedogadałyśmy? – mówi dziś, gdy emocje już opadły. Bo te na początku były ogromne. Maciążek wiedziała, że w sobotę trafi z psem i kotem na ulicę. – Niech mnie pani ratuje! – prosiła przez telefon.

Ludzie

Tekst o sytuacji, w której znalazła się pani Grażyna, opublikowaliśmy we wtorek. Na co liczyliśmy? Że skontaktuje się z nami osoba wynajmująca pokój, która zadeklaruje chęć przyjęcie emerytowanej nauczycielki pod swój dach. To, co wydarzyło się po kilku godzinach, wywróciło te plany do góry nogami.

– Czy podejmie się pani założenia zrzutki na mieszkanie dla pani Grażyny? Jest sporo chętnych osób, które mogłyby w ten sposób pomoc – pisała pani Karolina.

– Piszę w nawiązaniu do artykułu o pani Grażynie Maciążek. W jaki sposób można dokonać wpłaty, aby wspomóc finansowo w tej ciężkiej sytuacji? – dopytywał pan Michał.

Takich maili, ale i telefonów przybywało z każdą chwilą. W końcu zapadła decyzja: organizujemy zrzutkę. Nie ukrywam, że dla mnie, jako organizatorki przedsięwzięcia nie była to łatwa decyzja.

Czym innym jest prośba o pomoc w znalezieniu stacji, a czymś innym proszenie o pieniądze. Przecież tak naprawdę nie znam pani Grażyny. Być może jest szorstka w obyciu. Może ma trudny charakter? Może choroba czasami bardziej daje jej w kość, a wtedy jest nieprzyjemna dla ludzi? Może sprawia im problemy?

Zastanawiałam się też, czy moralne jest prowadzenie zbiórki w sytuacji gdy o pieniądze prosi tak wiele osób. Są setki rodziców apelujących o wsparcie na leczenie ich dzieci.

Ale jednocześnie miałam świadomość, że pani Grażyna potrzebuje natychmiastowej pomocy: tu i teraz.

Nie można pozwolić żeby w sobotę stanęła na śniegu z psem i z kotem, żeby nie wiedziała dokąd iść. Decyzja mogła być tylko jedna.

Pani Grażyna była zaskoczona gdy zadzwoniliśmy z pytaniem, czy możemy uruchomić zbiórkę w jej imieniu. Mówiła, że pieniędzy nie potrzebuje. Że przecież da radę. Ma przecież ok. 1100 zł złotych miesięcznie. Jeśli będzie płacić 500 zł za stancję, to na leki i na jedzenie dla Maćka i Rufika wystarczy.

Dopiero, gdy zapewniliśmy, że zbiórka nie przesłoni tego co najważniejsze – czyli poszukiwania mieszkania – zgodziła się. Do końca była jednak sceptyczna.

– Ci ludzie mnie nie znają, a chcą pomóc? Nie rozumiem skąd się w nich tyle dobra bierze. Tyle serca – mówiła w środę kręcąc z niedowierzaniem głową gdy informowaliśmy o tym, ile pieniędzy już wpłacono. – Poprosiłam o wsparcie, ale nie wierzyłam, że ktoś wpłaci dla mnie chociaż złotówkę. Ja przecież nie jestem nikim ważnym. Nic ważnego nie zrobiłam.

Zakładając zrzutkę chcieliśmy zebrać 6 tys. zł. Liczyliśmy, że będą to pieniądze na opłacenie półrocznego czynszu za mieszkanie, które znajdziemy. 

Oni rozumieją

Gdy we wtorek wychodziłam z redakcji na koncie zbiórki było niewiele ponad tysiąc złotych. Cieszyłam się licząc, że są to pieniądze na opłacenie czynszu za miesiąc lub dwa.

Do domu dotarłam kilka godzin później. Odpaliłam komputer, otworzyłam pocztę, a tam blisko 500 nieprzeczytanych maili. Odnotowana była każda kwota przekazana na zrzutkę. Ktoś daje 25 zł (tych wpłat jest najwięcej), ktoś 50 zł, są też znacznie wyższe sumy. Najbardziej wzruszają te najmniejsze po 5,7,10 zł. To wspaniałe uczycie widzieć na własne oczy, jak z takich drobnych kamyczków, ludzkich odruchów serca, powstaje lawina pomocy.

Każdy pomaga jak może. W skrzynce są też maile z linkami ogłoszeń, na które warto zadzwonić szukając stancji. Są propozycje zapłacenia czynszu i dostarczenia karmy dla zwierząt. Najwięcej jednak pytań najprostszych: „Przeczytałem/Przeczytałam. Jak mogę pomóc?”. Staram się odpowiedzieć na każdy list. Jeśli któryś pominęłam, w tym miejscu przepraszam. Na pewno znajdę go jeszcze i odpowiem, bo teraz trzeba przede wszystkim znaleźć mieszkanie.

– Moja siostra umarła na covid. Mama została sama. Pani Grażyna może się do niej wprowadzić – deklaruje jeden z Czytelników.

– Spytam męża. Mamy puste mieszkanie po rodzicach. Umarli rok temu – dodaje ktoś inny.

– Mama też choruje na nowotwór. Jest teraz u mnie w domu. Jej mieszkanie stoi puste – odbieram inne zgłoszenie.

To bardzo trudne i często bardzo długie rozmowy. Rozdzierają serce po obu stronach słuchawki. Stancję oferują zwykle osoby najbardziej doświadczone przez los. Ale są też rozmowy, po których uśmiech nie schodzi z twarzy.

– Nie mam pieniędzy, wpłaciłam 10 zł. Dzwonię prosić, żeby przekazała pani, pani Grażynie, że ją pozdrawiam i że o niej myślę – mówi pani Aneta.

Notuję każde wypowiadane w takiej sytuacji imię. Takie pozdrowienia trzeba przekazać jak najszybciej! Słowa wsparcia są przecież niezbędne. Te płyną głównie od nauczycieli. Oni doskonale rozumieją jak trudno z nauczycielskich pensji wyżyć. I tu też słyszę bardzo trudne historie o tym, jak nauczycielka ma w końcu własną kawalerkę, ale tylko dzięki wsparciu rodziny mieszkającej zza granicą albo odziedziczonej członku rodziny.

Emocje są bardzo trudne, ale wtorek kończy się nadzieją. W środę mamy jechać z panią Grażyną oglądać jedno z mieszkań. Mieszkań, bo mowa już o wynajęciu kawalerki!

Zobaczyć człowieka

Pani Grażyna od dawna pisała prośby o przydzielenie jej mieszkania z zasobów miasta. Było to nieosiągalne. Kiedy pytaliśmy o jej sytuację urzędników jeszcze w poniedziałek, my także usłyszeliśmy, że wszyscy chcą pomóc, ale... Tych „ale” było bardzo wiele.

W tym roku nie powstaje nowa lista oczekujących na mieszkaniec socjalne. Mieszkania interwencyjne są dla osób, które wymagają natychmiastowego wsparcia, bo np. spaliło się im mieszkanie. Ten „przypadek” się nie kwalifikuje. Jednym słowem: przepisy.

(fot. Maciej Kaczanowski)

– Musimy przestrzegać przepisów, ale nie mogą nam one zasłaniać człowieka i sytuacji wyjątkowych – mówi Monika Lipińska, zastępca prezydenta Lublina ds. społecznych. Sytuację pani Grażyny zna od dawna. Kiedy mogła to pomagała. Gdy nie mogła pomóc, przynajmniej wysłuchała. Pani Grażyna mówi zresztą o niej zawsze z ogromną sympatią.

Rozmawiamy w środę rano. Pani prezydent czytała tekst. Dopytuje się, jak wygląda sytuacja.

– Mam inną propozycję – mówi, gdy podekscytowana opowiadam, że jedziemy z panią Grażyną oglądać stancję i opłacimy ją z pieniędzy z rzutki. – Działać musimy szybko, żeby panią Grażynkę zabezpieczyć przed sobotą. Nie pozwolimy żeby została na mrozie pozostawiona samej sobie. To chora osoba, która potrzebuje wsparcia.

Teraz już wszystko dzieje się błyskawicznie. Dostajemy adres i jedziemy z panią Grażyną do udostępnionego przez miasto mieszkania chronionego. Kobieta wchodzi do pokoju i… zapiera jej dech. Mówi tylko, że jest pięknie! Potem dostrzega balkon i nieśmiało pyta, czy może na niego wejść. Nie wierzy, że to balkon tylko dla niej. Ale to nie koniec niespodzianek. Pokój ma aneks kuchenny.

– Jak to? Będę mieć kuchnię? Ja w życiu nie miałam samodzielnej kuchni. Zawsze była wspólna – mówi, a potem już nie może wydusić ani słowa, bo pojawiają się łzy. Potem kolejne wzruszenia, bo jest też samodzielna łazienka i... sypialnia. – To wszystko tylko dla mnie?! Jak Maciek i Rufik się ucieszą! Wreszcie będą u siebie. Maciek coś czuje. Tuli się do mnie i nie odstępuje od kilku dni na krok. Boi się, że znów się będziemy tułać, a my teraz będziemy u siebie. Pierwszy raz w życiu.

Kiedy pani Grażyna słyszy, że nie będzie płacić nic za mieszkanie, bo są na to pieniądze ze zbiórki emocje ostatnich dni biorą górę. Nie ma już słów, są tylko łzy.

– Mieszkanie interwencyjne to zabezpieczenie pani Grażynki tylko na zimę – zaznacza jednak prezydent Lipińska. – Jak najszybciej się da uruchamiamy machinę żeby przydzielić jej mieszkanie socjalne do remontu.

Gdyby pani Grażyna taką propozycję dostała jeszcze tydzień temu, nie mogłaby z niej skorzystać. Z 1100 zł minus czynsz, leki, karma dla zwierząt, jedzenie pozwolić mogłaby sobie co najwyżej na pomalowanie mieszkania, a mowa o remoncie generalnym. Ale teraz może wszystko, bo są ludzie o wielkich sercach, które otworzyli je by pomóc biednej kobiecie. Kobiecie, której nie znają. O której niewiedzą nic, oprócz tego że potrzebuje pomocy: tu i teraz.

– Już nigdy nie będzie musiała się pani błąkać. Będzie miała pani swoje mieszkanie na zawsze. Dzięki pieniądzom ze zrzutki wszystko wyremontujemy. Wszystko zrobimy. Pewnie na meble też wystarczy! – tłumaczę powoli, bo emerytowaną nauczycielką targają już takie emocje, że chyba nie wszystko do niej dociera.

– Niech pani powie im, że Maciek i Rufik dziękują. Bez was to byśmy na ulicy już byli. Oni dziękują – mówi.

– A pani? - pytam.

– Ja nie wiem. Jak zadzwoniłam prosząc o pomoc to się tego nie spodziewałam. Ja chciałam prosić tylko o pomoc w tej stancji, a wyście mi zmienili całe życie.

15 worków

15 foliowych worków, pudełko i kilka siatek – to jedyny majątek pani Grażyny, który trzeba przewieźć. Buty. Ubrania. Dokumentacja medyczna. Miski dla Macka i Rufika. Ale te reklamówki przewieźć chce kilkadziesiąt osób. Gdy piszemy, że mieszkanie jest, od razu deklarują, że mają busa. Wystarczy jeden niewielki samochód.

Umawiamy się w czwartek o 14. Godzinę później pani Grażyna, kot Maciek i pies Rufik są już w bezpiecznym mieszkaniu. Wiedzą, że spędzą tu zimę, a po niej trafiają do mieszkania, w którym zostaną już na zawsze. Wiedzą, że to wszystko dzięki Państwu, bo waszym odzewem pokazaliście, że na żadnego człowieka nie można patrzeć tylko przez pryzmat przepisów. Udowodniliście, że każda złotówka może zmienić czyjeś życie. To Wy zmieniliście życie trójki istot na lepsze.

• Kim pani jest, pani Grażyno?

O Grażynie Maciążek pisaliśmy po raz pierwszy blisko dwa lata temu, gdy dowiedziała się o chorobie nowotworowej. Potem powstało jeszcze kilka tekstów. Nigdy nie dostaliśmy informacji o tym, że kobieta nie jest tym za kogo się podaje. Teraz, gdy rozpoczęliśmy zbiórkę, otrzymaliśmy trzy informacje mówiące o tym, że na pomoc nie zasługuje. Że ma rodzinę, która może jej pomóc. Że sprzedała kilka mieszkań i ma pieniądze. Że porzuciła kota.

• Podobno ma pani dwie siostry?

– Mam jedną siostrę, ale od ponad 15 lat nie utrzymujemy kontaktu. Nawet nie wiem, czy żyje.

• Podobno po śmierci taty sprzedała pani jego mieszkanie za 100 tys. Sprzedawała też pani inne mieszkania.

– Miałam lokal zamienny od miasta w bloku w Lublinie. To był pokój 13 mkw. Potem wykupiłam go na własność. Kiedy tata zachorował, miał wtedy 93 lata, i musiał ze mną mieszkać, żebym się z nim opiekowała, nie mogłam tego robić na tak małym mieszkaniu. Pomogło mi biuro, które mieszkanko sprzedało, a nam kupiło w zamian większe mieszkanie w Jeziorzanach. Po śmierci taty faktycznie musiałam je sprzedać, bo moje świadczenia były wtedy bardzo małe i po zapłaceniu czynszu nie zostało mi nawet na chleb.

• Za ile pani je sprzedała?

– Za 60 tys. zł. Połowę musiałam oddać, bo na leczenie taty wzięłam pożyczkę. To było kilka lat temu. Z tych pieniędzy nic już nie mam. Poszły na moje leczenie. Na przeprowadzki, na kolejne stancje.

• A co z kotem Maćkiem? Podobno go pani w tych Jeziorzanach porzuciła i kot trafił do schroniska.

– W tym jest trochę prawdy. Przeszłam wtedy na stancję, gdzie nie mogłam zabrać kota. Oddałam go, jak mi się wydawało, w dobre ręce. Został w Jeziorzanach. Po jakimś czasie zaczęli dzwonić do mnie byli sąsiedzi. Mówili, że Maciek szuka mnie, chodzi, miauczy. Pojechałam go odebrać. I postanowiłam, że nie oddam nigdy, co by się nie działo. Maciek wciąż jest ze mną. Ma 18 lat.

• Podobno często wzywa pani policję na sąsiadów?

– Rzeczywiście w ostatniej stancji miałam takie zdarzenie. Tak było, nie wypieram się. Ale wydaje mi się, że ludzie mnie lubią.

• Zasługuje pani na pomoc?

– Myślę, że tak. Pewnie nie jestem bez wad. Nikt nie jest. Ale nie robię też nic złego.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Najlepsi uczniowie z województwa nagrodzeni
galeria

Najlepsi uczniowie z województwa nagrodzeni

We wtorek w Sali Błękitnej Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego nagrodzono najlepszych uczniów z całego województwa. Ponad 200 osób otrzymało stypendium Prezesa Rady Ministrów.

Mnóstwo pieniędzy w puszkach. Zebrali ponad 36 tys. zł
galeria

Mnóstwo pieniędzy w puszkach. Zebrali ponad 36 tys. zł

Przez dwa dnia na dwóch tomaszowskich cmentarzach odbywała się kwesta. Dała świetny wynik. Do puszek trafiło ponad 36 tys. zł.

Ukrył się przed policją... w pokrowcu na ubrania

Ukrył się przed policją... w pokrowcu na ubrania

42-latek z Zamościa wybrał pomysłową, lecz nietrafioną kryjówkę przed policjantami. Poszukiwany do odbycia kary więzenia ukrył się pod stertą odzieży w pokrowcu na ubrania.

Śmiertelny wypadek na drodze. Policja poszukuje świadków

Śmiertelny wypadek na drodze. Policja poszukuje świadków

Chełmscy policjanci poszukują świadków tragicznego wypadku do którego doszło w październiku na drodze krajowej nr 12.

Bramkarz Górnika Łęczna kontuzjowany

Bramkarz Górnika Łęczna kontuzjowany

Górnik Łęczna od wtorku zaczyna przygotowania do kolejnego meczu w Betclic I Lidze. W niedzielę zielono-czarni zagrają na wyjeździe z Wisłą Płock i będą musieli poradzić sobie bez swojego bramkarza

Zamojski Dom Kultury mieście się przy ul. Partyzantów 13
15 listopada 2024, 18:00

Sześć dekad domu kultury. Jubileuszowa gala wkrótce

Najpierw był powiatowym, później wojewódzkim, a od jakiegoś czasu już miejskim. Ale cały czas działa pod tym samym adresem i w swojej siedzibie zorganizuje galę z okazji jubileuszu. Zamojski Dom Kultury świętuje swoje 60-lecie.

29-latek zadźgał partnera swojej matki
WIDEO
film

29-latek zadźgał partnera swojej matki

Nawet dożywocie może grozić 29-latkowi, który oskarżony jest o zabójstwo 42-letniego partnera swojej matki. Mężczyzna przyznał się do dokonania zbrodni.

ilustracyjne zdjęcie
biała podlaska

Białorusin przez 5 lat szpiegował lotnisko. Pomagał mu Polak

Przez pięć lat Nikolay M. śledził lotnisko w Białej Podlaskiej. Prokuratura oskarża go szpiegostwo na rzecz białoruskiego wywiadu. Pomagał mu w tym Polak.

Osoby bezdomne najczęściej ukrywają się w pustostanach. Policja w okresie jesienno-zimowym prowadzi patrole prewencyjne sprawdzając czy koczują tam osoby potrzebujące pomocy

Pierwszy przypadek wychłodzenia na Lubelszczyźnie. Zwracajmy uwagę na bezdomnych

Policjanci z Opola Lubelskiego wyjaśniają okoliczności śmierci 49-letniej mieszkanki Karczmisk. Prawdopodobną przyczyną śmierci było wychłodzenie. To pierwszy przypadek w tym sezonie na Lubelszczyźnie.

Inwestycje drogowe na Ponikwodzie! Drogi, chodniki i węzeł przesiadkowy.
WTOREK NA DZIELNI
film

Inwestycje drogowe na Ponikwodzie! Drogi, chodniki i węzeł przesiadkowy.

Gdzie powstanie droga, a gdzie chodnik czy oświetlenie – o inwestycjach w poszczególnych dzielnicach Lublina w nowym programie "Wtorek na dzielni" pytamy dyr. Grzegorza Malca, szefa Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego w Lublinie.

Przedstawicielki Cementu-Gryfa Chełm stawały na podium zawodów w Krakowie

Dobre występy przedstawicieli Cementu-Gryfa Chełm podczas zawodów w Krakowie i Zgierzu

W Krakowie rozegrany został Międzynarodowy Turnieju im. Władysława Bajorka. Zawody odbyły się w trzech grupach wiekowych, wśród dzieci, młodzików i kadetów. Wzięli w nich udział zawodnicy z Polski, Węgier, Ukrainy, Czech, Armenii, Danii, Chorwacji, Jordanii i Słowacji.

Klaudia Kudełko
古典音樂

Z Zamościa do Pekinu z nieznanym utworem Chopina

Pekin, Szanghaj, Xiamen, Chengdu, Chongqing i Shenzhen – w tych miastach zagra Klaudia Kudełko, pianistka z Zamościa, zdobywczyni nagrody specjalnej Outstanding Performance Prize za najlepszy występ na żywo w Carnegie Hall w Nowym Jorku. Co zagra? Nieznany dotąd utwór Chopina.

Jubileuszowa edycja Targów Energetycznych ENERGETICS w Lublinie
galeria

Jubileuszowa edycja Targów Energetycznych ENERGETICS w Lublinie

Premierowe produkty, usługi i rozwiązania dla energetyki, szkolenia produktowe, panele dyskusyjne, seminaria oraz specjalistyczny program konferencyjny – tak zapowiada się jedno z najważniejszych wydarzeń dedykowane branży energetycznej – 15 edycja Targów Energetycznych ENERGETICS, które odbędą się w dniach 19 – 21 listopada 2024 roku. (Targi Lublin S.A., ul. Dworcowa 11).

Lubelskie CBŚP zlikwidowali linię produkcyjną narkotyków
ZDJECIA i WIDEO
galeria
film

Lubelskie CBŚP zlikwidowali linię produkcyjną narkotyków

Blisko tonę narkotyków o łącznej wartości 43 mln złotych zlikwidowali policjanci Centralnego Biura Śledczego z Lublina. Decyzją Sądu zamieszani w sprawę zostali tymczasowo aresztowani.

Dlaczego warto zmienić opony na zimowe?

Dlaczego warto zmienić opony na zimowe?

Zbliżająca się zima to doskonały moment, aby zastanowić się nad zmianą opon na zimowe. Wiele osób zastanawia się, czy to konieczne. Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak, szczególnie jeśli zależy nam na bezpieczeństwie jazdy zimą. Opony zimowe są zaprojektowane tak, aby zapewnić lepszą przyczepność na śliskiej nawierzchni, co jest kluczowe podczas jazdy po oblodzonych czy zaśnieżonych drogach.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!